Spokojnie, to nie inwazja


Wydanie II: 2017
Self-publishing
Dystrybucja: e-bookowo.pl


ISBN 9788393919307 (e-pub)
ISBN 9788393919314 (mobi)
ISBN 9788393919321 (pdf)



Wydanie I: 2013
Wydawnictwo: Poligraf
Ilość stron: 344
Okładka: miękka
ISBN: 9788378561163




Patronat medialny: blog Książki Zbójeckie

Powieść "Spokojnie, to nie inwazja" zabiera nas w podróż przez światy, na których już od dawna rozgościła się ludzkość. Bohaterkami są pensjonariuszki domu spokojnej starości, które postanowiły odłożyć spokojne życie jeszcze na jakiś czas. Kiedy jednoczą swoje siły, okazuje się, że mogą dokonać znacznie więcej, niż moźna było podejrzewać na pierwszy rzut oka. A nawet na drugi.
Zgodnie z harmonogramem wycieczki, przygody czy też krucjaty (wszytko jest w końcu rzeczą względną) lądujemy wraz bohaterkami na planetach, które obrały sobie za cel.

Czasem czyhają tam na nie niebezpieczeństwa:
Nagle tuż za ich plecami rozległ się ryk, jaki mógłby wydać przechodzący mutację słoń. Panie, którym idea ucieczki była od dawna obca, odwróciły się i stanęły twarzą w twarz z żółtym potworem kryjącym się za zasłoną sypiącego im teraz prosto w oczy śniegu.

Czasem tubylcy witają ich nie tak, jakby sobie tego życzyły:
– Już! – krzyknął mężczyzna i ktoś z zewnątrz ostrożnie otworzył drzwi.
Na korytarzu rozlokował się strategicznie oddział szybkiego reagowania. Komandosi wycelowali w babcie karabinki ogłuszające.
– Myślisz, że to już jest wyjaśnienie? – spytała Lamara, jedną ręką opierając się na lasce, drugą posłusznie trzymając w górze.
– To jakaś paranoja! – nakrzyczała na żołnierzy Xana. – Nawet biorąc poprawkę na to, w jakiej zapadłej dziurze jesteśmy.
– Zabezpieczyć broń – dowódca przycisnął do ucha komunikator. – Fałszywy alarm – rzucił, nie spuszczając wzroku z zatłoczonego pokoju.
– Żaden fałszywy! – wołał zza przegródki Motti. – To inwazja! Nie dajcie się zwieść!


W trakcie podróży panie nieraz są zmuszone do robienia rzeczy, których nidgy jeszcze nie robiły:
W tym czasie Xana przygotowała się psychicznie i fizycznie do swojego pierwszego cięcia. Końcówka lasera trzęsła się nad narysowaną wcześniej przez asystenta linią pomocniczą. Gdyby pacjent miał własną wolę, byłby już zapewne kilka kilometrów stąd, nie bacząc na niesprawny staw.

A środki transportu nie zawsze są z najwyższej półki:
W głębi uliczki usłyszeli silnik usiłujący pracować pomimo nieudolności kierowcy. Duży, złożony z najbardziej nieoczekiwanych elementów pojazd wojenny podtoczył się pod bramę, warknął, podskoczył, wystrzelił z bocznego działa i zamarł.
– Cholera! – zaklęły jednym głosem komunikatory. – Steve, musimy to jeszcze raz odpalić. A wy na co czekacie? – Elmer z niechęcią dopuścił do świadomości fakt, że te słowa skierowane są do nich. – Wsiadajcie, mamy ogon.
– Ogon? – jęknął rojalista. – Macie ogon i jest was więcej?
– Nie, to już wszystkie – uspokoiła go Eleonora.


Zdarza się też, że po latach nieobecności popełniają gafy w swoich własnych światach:
– To człowiek! – wrzasnęła z przerażeniem Flore.
– A co? Boy hotelowy to już nie człowiek? – wymamrotał młody mężczyzna, stawiając zdezorientowaną starszą panią i siebie na nogi.
– Nie jesteś hologramem? – pomacała go bezceremonialnie po klatce piersiowej. Była zapadnięta, ale z całą pewnością rzeczywista.
– Jestem programistą – wyjaśnił, zakłopotany. – Pracuję nad nowym holoboyem. Muszę dokładnie wiedzieć, jakich zachowań się od niego oczekuje. No i mam znaczek „jestem człowiekiem”.

Podróżniczki tworzą jedyny w swoim rodzaju konglomerat różnorodnych osobowości, dlatego niejednokrotnie dochodzi między nimi do konfliktów:
Flore wystąpiła do przodu jak skazaniec, który wie, że jest niewinny, a jeszcze lepiej zdaje sobie sprawę z tego, że nie ominie go kara.
– Ja – powiedziała. – Zrobiłam to w wolnym czasie, bo w odróżnieniu od niektórych mam hobby.
– Eleonora też ma – Sandra poklepała się znacząco po kieszeni, wskazując na miejsce, w którym pani kapitan przechowywała swoją piersiówkę.
– Moje hobby jest nieszkodliwe dla otoczenia – wycedziła Eleonora. – Ale to? – Ponownie uniosła laskę i zręcznie zaczepiła na nią serwetkę, którą Flore starannie rozłożyła na oparciu, a przedtem jeszcze staranniej ozdobiła krzyżykowym haftem.

I tak bohaterki zmierzają przed siebie, pokonując przeciwności, których nie szczędzi im los. Trudno powiedzieć, ile z tych mniejszych i większych zwycięstw zawdzięczają sobie, a ile czuwającemu nad nimi przyjaznemu asystentowi Steve’owi, który nigdy jeszcze nie brał udziału w tak trudnej misji. Misji, do której nie napisano żadnych procedur.
Steve poczuł przepełnienie w jednym z buforów i potrzebę, żeby ktoś potrzymał go za rękę. Jeszcze trochę i będzie musiał sam sobie wypełniać ankiety psychologiczne i brać wirtualne środki psychotropowe. Znajomość z siedmioma babciami najwyraźniej prowadziła go cyfrową ścieżką do zupełnie niecyfrowego obłąkania.



Powieść zdobyła trzecie miejsce w konkursie literackim "Szlachetne Słowo 2010" wydawnictwa "Verbum Nobile"

„Autorka serwuje powiew świeżości. Oddaje w ręce czytelnika (dorosłego i młodzieżowego, bez znaczenia!) dobrze napisaną, dowcipną i wciągającą książkę przygodową. Dbanie o detale, rys psychologiczny postaci i elementy kolejnych światów sprawiają, że to dzieło jest nie tylko miłą rozrywką, ale niejednokrotnie powodem do refleksji i zastanowienia się nad naszą czasoprzestrzenią. Tą ziemską głównie…”
fragment recenzji Danuty Awolusi, blog Książki Zbójeckie



Zapraszam do zapoznania się z fragmentem powieści w zakładce "Fragment"

Książkę i darmowy początek (pdf, mobi, e-pub) można znaleźć TUTAJ